top of page

Drożdżowe, które zawsze wychodzi

Nie będę ukrywać, wiejskie - nie wścibskie - babsko ze mnie. Lubię zapach końskiego łajna i bieganie po polnej drodze pomiędzy krowimi plackami. Zbieranie jajek od zapchlonych kur na równi z gładzeniem końskich grzyw. Sięganie do zwisających z gałęzi jabłek w sierpniu i kwaśne wiśnie w lipcu. Skrupulatne układanie drewna przed pierwszym mrozem oraz wyścigi w taczce, tej starej, w betonowej zbroi. Wyrywanie chwastów z maminego ogrodu i stąpanie po snopkach zalegających na polu. Kocham nią być. Za obowiązki, wolność umysłu i przestrzeń... Tak się złożyło, że od roku, niespełna, jestem mieszczuchem - takim na pół etatu. I choć chciałabym pójść spać, i obudzić się w drewnianym domku, będę szczera: czuję komfort, serio, choć bardziej fizyczny. Pod domem mam aptekę, mięsny, piekarnię i monopolowy. Potrzebuję niewielu kroków, by z otwartą jamą zadrżeć u stomatologa. Dodam kolejne i za chwilę stoję tuż przy okienku prosząc o studencki do innego miasta. Zabraknie mi mleka do kawy w proporcjach 3:1? Jest przecież owad w czarne kropki mrugający na żółto zza okna. Tylko dzika zieleń jest trochę daleko, a zamiast ptaków jakieś dziecko zdziera gardło rozpraszając moje myśli po pokoju. Dobrze, że jest zwierz i mruczeniem uspokaja wyjęty z pod kontroli bałagan. Nawet teraz, gdy jego źrenice chciałyby wyjść poza oczy, a puszyste łapki cenzurują treść, którą przelewam na klawiaturę. Przyzwyczajam się stopniowo do krajobrazu betonowych lasów i miejskiego zgiełku choć wiem, że moja przyszłość to wywieszanie prania na sznurku w ogrodzie i taczka, numer sto tysięcy, wypełniona po brzegi drewnem... Mimo połowy etatu na stanowisku miastowej. Obowiązków żony, pracownika i studentki uskuteczniam wolne życie. Stronię od konsumpcjonizmu, i choć wygodna ze mnie małpa, nie określę siebie mianem zakupoholiczki, ani nawet apaczki (apacz to człowiek, który na pytanie zadane przez sprzedawcę: "Czy mogę Panu/Pani doradzić?", odpowiada: "Aaa patrze") krzątającej się niczym kokosza po podwórzu - tyle, że wśród sezonowych szmatek. Dobrze, że mam jego - mieszankę miejsko-wiejską. Na moje szczęście bliżej mu jednak do przerzucania gnoju, aniżeli przechadzania się wśród idealnie przystrzyżonego żywopłotu w parku. To wieś przypomina nam o pierwszych randkach i czułych spojrzeniach. Poniedziałkowych obiadach z rusztu i wieczornych seansach pod gwiazdami. Jesiennym ścinaniu kapeluszy i zimowej harcerskiej na rozgrzanie. I gnieżdżąc się tutaj wśród sąsiadów oraz wiecznego szumu, codziennie - trochę nachalnie - staram się odtworzyć swojski klimat i zapach. Bo mimo, że wieś ma ich mnóstwo, to dla mnie najbardziej pachnie jedzeniem. Zwłaszcza pulchną drożdżówką - podaną z kawą, ciepłym mlekiem lub kakao.

Zdradzę Ci dzisiaj przepis na drożdżowe, który przechodzi w mojej rodzinie z rąk do rąk. I nie tylko dlatego, że ciasto jest wspaniałe, ono po prostu ZAWSZE wychodzi. Częstuj się!


ciasto drożdżowe, łatwa drożdżówka, szybkie ciasto, szybka drożdżówka

ciasto drożdżowe, łatwa drożdżówka, szybkie ciasto, szybka drożdżówka

 



KRUSZONKA


Szklanka mąki krupczatki


Pół kostki zimnego , rozdrobnionego masła


1/2 łyżki cynamonu


1/3 łyżki imbiru


1/2 szklanki cukru (lub innego słodzika kryształ np. ksylitolu)




Aby zrobić kruszonkę wystarczy połączyć wszystko i wyrobić palcami (nie ugniataj, a rozdrabniaj!) Po wykonaniu odstaw do lodówki.



CIASTO:


Kostka drożdży


Szklanka cukru lub innego słodzika


Szklanka letniego mleka


Szklanka oleju


4 rozbełtane jaja


5 szklanek mąki (wysyp na środek)




Składniki wrzuć do miski w podanej wyżej kolejności. Nie mieszaj. Przykryj ścierką i odstaw w ciepłe miejsce na jakieś 3 godziny.


20 minut przed pieczeniem, nagrzej piekarnik do 180'


Po kilku godzinach, chwyć łyżkę i połącz wszystko. Wlej ciasto (1/2 wysokości foremki) na wysmarowaną tłuszczem blaszkę, posypaną mąką/bułką tartą (lub wybierz formę silikonową) przykryj ścierką i odczekaj ok. 20 minut. Na ciasto połóż owoce i posyp kruszonką.



Piecz w 180' (+ -) 40 min (do suchego patyczka)





bottom of page